Hotel Paradise
opowiadanie & seria zdjęć

Paradise Hotel
a short story & a series of photos

 

Hotel Paradise


Wyspa przesuwa się o 5 cm na 25 lat ściągana siłą grawitacji równikowego słońca

Wschód słońca rozpoczyna się o 6:43.
O 6:43 kolor ciemno-grafitowy zaczyna tracić swoją intensywność, rozrzedza się i na krótką chwilę staje się zawiesiną drobnych, rozproszonych cząstek dnia i nocy. [Stan ten trwa dopóki jego entropia nie zmaleje, a rozproszenie nie scali się w jednolity dzień.]

Poranek zwierząt

W bladej zawiesinie okrywającej ziemię osadza się warstwa budzącej się świadomości. Wszystkie żyjące na wyspie owce, koty, psy i kozy, ptaki i owady w tej krótkiej chwili oznajmiają swoje przebudzenie. Powietrze wypełnia sie dźwiękiem, oddechową mieszanką różnych zwierzęcych głosów, zlanych
w jeden radosny akord. Jak mgła, pokrywa on powierzchnię ziemi, lepi się do wody i traw. Codziennie o świcie ma miejsce to samo zjawisko, ten sam zwierzęcy rytual. [Stan ten trwa dopóki jego entropia nie zmaleje, a rozproszenie nie scali się w jednolity, suchy dzień.]

Jeden zamek z dwoma kluczami

Drzwi w pokojach hotelowych mają szczególny mechanizm. Do każdego zamka jest osobny klucz. Inny klucz otwiera wszystkie zamki. Każdy zamek może być otwarty dwoma kluczami. Użycie jednego z nich powoduje konieczność przekręcenia klucza w zamku w przeciwną stronę przy kolejnym otwieraniu drzwi. Raz więc można otwierać drzwi przekręcając klucz w lewo, a raz w prawo.

Happy End pozorowany

Nie wiadomo dokładnie w którym roku i dokąd udał się ostatni wlaściciel Hotelu Paradise. Nikt nie widzial też momentu kiedy odjeżdżał, jak pakowal walizki do bagażnika swojego ciemno-grafitowego Forda Mondeo, jak przed wyruszeniem w drogę obchodził wszystkie 778 pokoi i zamykał je na klucz. Wcześniej podnosił materace z łóżek i stawiał je pionowo pod ścianą, żeby nie nasiąkły od spodu wilgocią. Nikt nie widział też jak zaciągał zasłony w prysznicach i odłączał z gniazdek kable telefonów stojących na szafkach nocnych po obu stronach łóżek. Umknęło też uwadze wygładzanie obrusów na stołach w hotelowej restauracji, dzięki któremu osadzający się na nich kurz mógł tworzyć jednolitą, równą warstwę. W przeciwnym razie na stołach powstawałyby przedziwne rysunki i reliefy, osiągające w końcu formę niewielkich pagórków, miękkich pejzaży, całych scenerii, które mogłyby się stać miejscem jakiś wydarzeń. I które mogłyby coś sugerować – a tego chciał uniknąć. W końcu Hotel został sam.

Równie niepostrzeżenie jak zniknął ostatni wlaściciel, powoli i po cichu zaczęła rosnąć entropia. W sposób samorzutny, spontaniczny i naturalny Hotel przejęły nowe siły, nowe zwierzchnictwo. W zasadzie słowo nowe nie jest tutaj najszczęśliwsze i wprowadza pewną niejasność. Siły tkwiące w komórkach wypełnionych zielonym płynem działały tu już od samego początku. Podobnie jak nieobca była obecność ciał w całości pokrytych włosami, piórami czy chityną. Już dawno temu pierwszy wlaściciel Hotelu zadbał o rozłożysty, gęsty, szumiący cień, w którym można było znależć schronienie w upalne dni, jak i o miękkość i zieloną soczystość dla zmęczonych stóp… a także przyjemny dotyk przemykającego się futra.

Należało tylko na chwilę odwrócić wzrok, aby przy kolejnym spojrzeniu zauważyć niewielką ale istotną zmianę. Przy każdym mrugnięciu powiek pojawiał się nowy szczegół – przesunięcie liścia, zmiana układu suchych patyków w stosie, ilość kropli wody w zagłębieniu w murze.
[Stan ten trwa dopóki jego entropia nie zmaleje, a rozproszenie nie scali się w jednolity, ludzki dzień.]

Czarna dziura nie ma włosów

Mam brązowe oczy i brązowe, proste włosy. Krótką, prostą grzywkę. Niebieską bluzkę i ugrowe spodenki. Różowe klapki na nogach. Prawą rękę zawsze trzymam włożoną w kieszeń spodni, na udzie. Lewą rękę zawsze mam podniesioną do góry – tak żeby dłoń sięgała skraju lewego policzka tuż przed uchem, jednocześnie odgarniając z twarzy włosy – w geście pozdrowienia.
Grzywka rozchodzi się na trzy nierówne części, tworząc jak gdyby początek niesymetrycznego przedziałka, który szybko zapomina którą z dróg i dokąd ma przebiegać. Włosy z tyłu glowy zlewają się w jedną bryłę i polyskują jak kawałek czekolady. Gładkie i twarde w dotyku – H4459 Mattel. Viacom. China.
Moja entropia zbliża się do zera.

Małgorzata Szandała, sierpień 2012

 

Paradise Hotel


The island moves by 5 cm every 25 years, pulled by the force of gravity of the equatorial sun

The sunrise begins at 6:43.
At 6:43 the dark graphite starts to lose its intensity, it dilutes and for a short while becomes a suspension of tiny, dispersed particles of day and night. [This state continues until its entropy diminishes, and the dispersion fuses into a homogenous day]

Animals wake up

A layer of rising consciousness settles in the pale suspension covering the earth. In this short moment all the sheep, cats, dogs and goats, birds and insects living on the island announce their awakening. The air becomes saturated with noise, a respiratory mixture of various animal sounds, merged into one joyous chord. Like mist, it covers the surface of the earth, sticks to water and grasses. Every day at dawn the same phenomenon, the same animal ritual takes place [This state continues until its entropy diminishes, and the dispersion fuses into a homogenous, dry day]

One lock, two keys

The doors in the hotel rooms are equipped with a special mechanism. Each lock has a separate key. Another key opens all locks. Each lock can be opened with two keys. The employment of one of them entails the necessity of turning the key in the lock in the opposite direction next time the door is opened. Therefore one can open the door by turning the key to the left, or – at another occasion – to the right.

A fake happy ending

There is no knowing as to the year the last owner of Paradise Hotel left; nor is there any indication of his destination. Nobody saw the moment he drove off, packed the suitcases to the boot of his dark graphite Ford Mondeo, made the rounds of all the 778 rooms, locking them with a key. Earlier on he had picked all the matrasses from the beds and placed them vertically next to the walls, so that they wouldn't soak in moist. His drawing of shower curtains and unplugging of the cords of telephones placed on the night tables on both sides of the beds went equally unnoticed. Nobody's attention was caught by the evening out of tablecloths in the hotel restaurant, thanks to which the dust settling on the tables could create a homogenous, even layer. Without it the tables would become covered with bizarre drawings and reliefs, which would finally reach the form of small hills, soft landscapes, complete sceneries that could become venues of particular events. And which might suggest something – which he preferred to avoid. Eventually, the Hotel was left all alone.

The imperceptible disappearance of the last owner was followed by an equally surreptitious development of entropy. Spontaneously and naturally, the Hotel was taken over by new forces, a new command. Actually, the term new is not the most fortunate in this context, and it introduces a certain ambiguity. The forces locked in the cells filled with green liquid had been active here from the very beginning. Likewise, the presence of bodies entirely covered with hair, feathers or chitin was anything but strange. Long time ago the Hotel owner provided for the vast, thick and whooshing shadow, where one could find shelter during hot days, and for the softness and green juiciness for tired feet…as well as for the pleasant touch of fur sneaking by.

One had to avert one's eyes for a short moment to notice an insubstantial, but important change at the next glance. At every bat of one's eyelids a new detail would appear – the movement of a leaf, change in the arrangement of dry twigs on a pile, the number of water drops in a hollow on the wall. [This state continues until its entropy diminishes, and the dispersion fuses into a homogenous, human day]

The black hole has no hair

I have brown eyes and straight brown hair. A short, straight fringe. A blue top and ochre shorts. Pink sandals on my feet. I always keep my right hand deep in the pocket of my shorts, on my thigh. I always keep my left arm up so that my hand could reach the left end of my cheek right next to the ear, at the same time brushing away hair from my face – in the gesture of salutation.
The fringe is divided into three uneven parts, as if creating the beginning of an asymmetrical parting, which soon forgets which path it should take and where it should run. Hair at the back of the head fuses into one shape and shines like a piece of chocolate. Smooth and hard to the touch – H4459 Mattel. Viacom. China .
My entropy is nearing zero.

Malgorzata Szandala, August 2012.

 

Translated from Polish into English by Aleksandra Żabicka
- dzięki Ola! :)