To-o-czym-mówisz (1)
Nasze mówienie o czymś to zawsze odnoszenie się do tej drugiej strony – czegoś co jest naprzeciw.
Kiedy
w ten dobrze ułożony i wygodny stan wkrada się dynamika, ruch, jakieś zamieszanie, to-o-czym-mówisz podlega niemal
organicznym procesom zmian. Powtórzone wielokrotnie, wyeksploatowane cytatami traci formę i rozpada się w końcu
na kawałki. Można je potem skleić i używać od nowa, wielokrotnie, napełniając dowolnymi treściami.
Nie ma kryteriów
i nikt o niczym nie rozstrzyga.
Jest tylko to-o-czym-mówisz i to wystarcza.
______________________________________________________________________________
Przygotowałam na wystawę dwie prace, w których chciałam jakoś zawrzeć różne interesujące mnie wątki. Pierwsza z nich
nosi tytuł „Niegdyś uprawiane ogrody” i miała być eksperymentalną operacją na tekście. Inspiracją i wstępem do niej są między innymi badania Bronisława Malinowskiego czy książka Ewy Bińczyk „Obraz, który nas zniewala” – analizujące mowę
magiczną kultur pierwotnych. Ujmując rzecz w dużym skrócie: język tych kultur jest zrośnięty ze światem, wręcz jakby
sklejony a wypowiadane słowa są konkretnymi przedmiotami lub działaniami.
W dalszych odniesieniach też odwołuję się do analizy Judith Butler i jej książki „Walczące słowa”, gdzie pisze
o performatywnym
działaniu języka. Tu język (akurat J.Butler analizuje mowę nienawiści) również działa wprost, wywołuje konkretny
skutek, wręcz ustanawia świadomość podmiotu. Już nie jest to mowa magiczna, a język jak najbardziej współczesny. I tu
ponownie, o to bezpośrednie działanie języka najbardziej mi chodzi.
W rezultacie przyjmuję, że słowa czy sformułowania są przedmiotami i zrobiłam całą ich kolekcję. Zgromadziłam więc krótkie
opisy rzeczy, zjawisk, głównie odnoszących się do natury, ale nie wyłącznie; są tu też opisy różnych czynności. Wszystkie
są cytatami. A do ich zaczerpnięcia wybrałam trzy książki, których wybór też nie był przypadkowy:
H.D. Thoreau „Walden”
M. Maeterlinck „Inteligencja kwiatów”
A.S. Byatt „Anioły i owady”
(Wybrane książki dotyczą życia ludzi w kontekście natury, środowiska naturalnego, poszukując wspólnych elementów na
różnych płaszczyznach; pokazują przenikanie się tych dwóch światów, biologizm i procesy naturalne.)
Wszystkie pobrane z nich słowa zostały poddane „erozji” – jakiemuś niszczącemu procesowi. (W pewnym sensie każdy
element został jak gdyby zmuszony aby stać się przedmiotem takim samym jak opisywany przedmiot.) I rzeczywiście,
potrzymałam je trochę w brudnej wodzie po płukaniu ziemniaków, zupie pomidorowej, fusach herbacianych, kawie, pod
rzeżuchą, w doniczce ze zwiędniętym oregano, przykryłam pokrojoną nadpsutą rzodkiewką; w desperacji zalałam niektóre
Domestosem.
Niestety nie chciały się zbyt łatwo rozkładać – stary papier, na którym je wydrukowałam okazał się zbyt porządny. Ale jakieś
ślady są! Dzięki temu mogą teraz stanowić część zbioru – kolekcji – podobnie jak kolekcjonowane chrząszcze, motyle czy
próbki roślin albo gleby. Stały się „okazami”. Tak jak i okazy w Muzeum Historii Naturalnej, są one zatrzymaniem wyglądu
na jakimś etapie; są spreparowanym stanem rzeczy – wypatroszonym i wypchanym – trochę więc sztucznym. Wydaje mi
się, że taka też jest „rzeczywistość”, która tkwi w naszej pamięci.
Z innej strony cały ten zbiór jest materializacją komunikatu. Można powiedzieć – obrazem, który jak każdy zwyczajny obraz,
po prostu do nas przemawia. Czymś wprost ale też i czymś jeszcze poza tym. A więc czymś co nie jest do końca uchwytne,
co może własnym ścieżkami wyprowadzić nas już w zupełnie inne rejony.
Ponadto każdy obraz/tekst, który został poddany jakiemuś działaniu w czasie staje się nośnikiem tego działania.
Praca ta jest obrazem, który ma jeszcze wartość czasową i procesualną.
Bardziej generalizując można stwierdzić, że dotyczy również relacji opisu i rzeczywistości opisywanej.
Z drugą pracą jest pewien problem, bo nie ma jednego tytułu. Najczęściej kiedy myślę o niej nazywam ją dywanem albo
pracą śmieciową, albo osadem. Ale pozostaje ona w ścisłym związku z pierwszą pracą. Bo
w końcu, z tego-o-czym-mówisz
pozostaje tylko śmieciowa dekoracja tworząca gruby dywan, albo odpad, kożuch, osad rzeczywistości, byle co, chociaż
w sumie wygląda może ciekawie.
Obraz tego-co-pozostało. Obrazek.
Małgorzata Szandała, maj 2011
(1)
Tytułowe sformułowanie zaczerpnęłam z książki austriackiego filozofa Jozefa Mitterera „Ucieczka z dowolności”. Mitterer przekonuje, że nie ma kategorycznego
rozróżnienia pomiędzy językiem a rzeczywistością pozajęzykową. Mówi np. tak: „W czasie, gdy opisuję stół, gdy się nad nim zastanawiam, nie
mogę odróżnić opisu od stołu. Po opisaniu stołu mogę dokonać takiego odróżnienia opisu stołu od stołu na przykład tak: <Stół jest drewniany, natomiast
opis jest krótki i zwięzły, prawdziwy i adekwatny.> albo <Stół jest drewniany ale opis stołu nie jest drewniany>. (…) Mogę odróżnić stół od opisu stołu,
opisując (ponownie) stół i opisując opis stołu. (…) Przedmiotem tego opisu (tych opisów) nie jest już jednak stół lecz stół ORAZ opis stołu. Jesteśmy zatem
znowu w sytuacji w której nie możemy odróżnić przedmiotu opisu od opisu przedmiotu; jesteśmy znowu w trakcie opisu” . Idąc dalej tym tropem dowodzi,że cała rzeczywistość jest niekończącym się właśnie opisywaniem. Jeden opis przechodzi w kolejny i nigdy nie następuje koniec; zawsze jest tylko ciąg
dalszy. Więc nigdy też, w takiej konstrukcji, nie ma szans na zaistnienie dualizmu w sensie funkcjonującego sobie osobno języka i tego co jest poza nim. |